Wady małe i duże. Od dawna denerwuję się na siebie, że jestem zbyt radykalna. Z drugiej jednak strony zawsze tłumaczę sobie, że robię to dla zdrowia i urody skóry. O co mi chodzi? Już tłumaczę.
Gdy zgłaszał się do mnie nowy Klient (lub Klientka), który niewłaściwie pielęgnował skórę – robił to zbyt skąpo albo nadmiernie ją peelingował, nagminnie złuszczał i nie pozwalał na jej regenerację, do tego palił papierosy, notorycznie kąpał się w promieniowaniu „słonecznym” w solarium, to od razu przechodziłam do wykładu o szkodliwościach tych czynników.
Gdy pojawiał się ponownie i okazywało się, że nie wziął sobie do serca moich rad, to czułam się rozczarowana tym, że z jednej strony nie słucha tego, co się do niego mówi, z drugiej, że nie szanuje mojej pracy. A po trzecie, że nie szanuje praw skóry.
Certyfikowana „odpuszczaczka” ;-)
Sześć lat temu zapisałam się nawet na kurs z tego, jak odpuszczać sobie i innym. Mam nawet gdzieś certyfikat dokumentujący, że jestem dyplomowaną „odpuszczaczką”. Tylko że życie sobie, a teoria sobie. Gdy tylko trafiał do mnie gość, który nie szanował anatomicznych i fizjologicznych praw skóry, od razu włączał mi się alarm zagrzewający do walki. Prosiłam, przekonywałam, opowiadałam o konsekwencjach niezdrowych działań lub braku zdrowej pielęgnacji.
Taka postawa Klienta była niebywale męcząca dla mnie, ponieważ traciłam dużo cennej energii. A efekt tego był żaden, ponieważ dana osoba, być może i świadoma tego, że źle postępuje, na ten moment nie była w stanie zmienić swoich nawyków.
Często pytałam sama siebie: „Co cię to obchodzi? Chcą szkodzić swojemu zdrowiu i urodzie, to mają pełne prawo to czynić. To ich skóra, nie twoja”. Jednak moja profesjonalna odpowiedzialność nie odpuszczała. Tak mijały lata…
Nie żyję na bezludnej wyspie, dookoła toczy się życie, a ja obserwuję ludzi, bacznie przyglądam się również sama sobie. I wiecie co? Nauczyłam się odpuszczać i sobie, i innym. Muszę się jeszcze sporo nauczyć w tej materii, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Sposób na złodzieja urody
- Podzielę się z Wami moim wielkim sukcesem. Jedna z Klientek, którą kocham miłością absolutną, a która jest notoryczną palaczką, miała wielki problem z przetrwaniem całej formuły pielęgnacyjnej, tzn. zabiegu pielęgnacyjnego, depilacji wąsiku i stylizacji oczu. Za każdym razem widziałam, z jakim wielkim trudem czeka do końca, i jedyne, o czym marzy, to to, aby wyjść z Gabinetu i zapalić papierosa. Obserwowałam ją, jak po wyjściu za próg Gabinetu z ulgą na twarzy puszczała dymek.
- Jestem osobą bardzo empatyczną, więc czułam, że musi to być niesłychanie silny nałóg i szkoda było mi gazowanej skóry, ale nic ponad to…
- Czy wiecie, jakie było MOJE i mojej Klientki zdumienie, gdy podczas ostatniej wizyty, już w trakcie zabiegu, zaproponowałam, że gdy usunę wąsik i zrobię hennę, ale jeszcze przed przystąpieniem do najważniejszej pielęgnacji, zrobię małą przerwę, by mogła wyjść na szybkiego papieroska.
- Dobrze, że Klientka leżała już na fotelu, bo jej zdumienie doprowadziło do zawrotu głowy ;-) Była bardzo uradowana moją propozycją i powiedziała, że chętnie skorzysta z tego aktu litości. Jednak po chwili dodała: „Pani Ewuniu, nawet nie chce mi się teraz palić”. I tak to, w tych cudownych okolicznościach, kontynuowałam zabieg.
- Dużo mogę zrobić dla zdrowia i urody skóry Klientów, działając w zgodzie z naturą organizmu. Jednak już wiem, że nie mogę skupiać się jedynie na metodach ukoronowanych nauką i wiedzą, dostępnych preparatów, wspierać naturalną regenerację skóry, ale czasami dać również upust ludzkim słabościom.
- Powiem tak: nie rozumiem tego nałogu, upatruję w nim tylko brzydki zapach, zniszczone wnętrze i zewnętrze, ale to nie moje powłoki i organy. Muszę to zrozumieć.
Trądzik to nie pryszcz
- Są jednak sytuacje, gdy nie mogę odpuścić. Zgłosiła się do mnie po pomoc córka mojej Klientki. Okazało się dziewczyna ma bardzo chorą skórę – zaawansowany trądzik, w dodatku nieleczony, a problem od dawna był bagatelizowany. Zostałam poproszona o wykonanie zabiegu, a podczas szczerej rozmowy o chorobie skóry, czułam się jak ktoś, kto wyolbrzymia problem. Nikt nigdy w moim Gabinecie nie będzie oszukiwany, a problem trądziku zamiatany pod dywan!
- Kochani, trądzik się leczy. To wcale nie jest science fiction. Trzeba zaufać leczeniu, zaufać sobie. Trądziku można całkowicie się pozbyć, ale konieczna jest wielomiesięczna terapia u dermatologa.
- Trądziku nie zwalczy się kosmetykami . Preparaty do skóry trądzikowej w żaden sposób nie zastąpią leczenia. Powinny być stosowane, ponieważ hamują powstawanie rozległych grudek i zaskórników, ale nie zastąpią terapii. Konieczne są również w fazie remisji (ustępowania) schorzenia, ponieważ przedłużają działanie leków.
- Walka z trądzikiem wymaga dużej cierpliwości i systematyczności. Trwały efekt uzyskuje się dopiero po kilku miesiącach nieprzerwanej terapii z wykorzystaniem odpowiednio dobranych kosmetyków i leków przeciwtrądzikowych. Preparaty pielęgnacyjne, które polecam Klientom, nawilżają i koją skórę, wspomagają przeciwtrądzikowe działanie leków, a także łagodzą przesuszenia skóry wywołane farmaceutykami.
Pielęgnacja domowa do poprawki
- Kiedy również nie mogę zwinąć żagli? Gdy domowa pielęgnacja jest do korekty. Przyzwyczajenia to druga natura człowieka. Schematy, powielane w codziennej pielęgnacji, nie zawsze są zgodne z regułami sztuki. Dlatego warto mnie posłuchać, pójść z duchem czasu i przyjąć to, co właściwe. Gdy ktoś twierdzi, że puder jest ratunkiem dla tłustej skóry, że skóra tłusta jest odporna na nieprzyjazną aurę, zimą słońce nie jest groźne, a dobrego kremu nigdy dosyć, to nie mogę = nie powinnam machnąć na takie frazesy ręką.
Podsumowanie
Skóra pod ochroną
- Skóra to logiczny i jednocześnie skomplikowany układ, narażony na działanie wielu czynników, które zakłócają jej prawidłowe funkcjonowanie. Nasza skóra każdego dnia jest nieustannie wystawiana na działanie wielu czynników: w pracy, na ulicy, a nawet wtedy, gdy nic nie robimy. Ich efektów nie widać od razu, dlatego jesteśmy skłonni je lekceważyć. Ich działanie ujawnia się w przypadku długotrwałego powtarzania. Nie zawsze mamy wpływ na kondycję skóry, nawet jeśli bardzo o nią dbamy. U niektórych osób czynniki genetyczne powodują np. większą podatność na suchość skóry, trądzik, teleangiektazje, czyli pajączki, skłonność do alergii, rumień. Skoro jest tyle czynników, na które nie mamy wpływu, to po co (świadomie) dokładać skórze jeszcze inne?
Ewa Wasiak Kosmetyczka Roku
Gabinet Kosmetyczny Łódź Bałuty
ul. Srebrna 33 tel. 601 891 506