Pamiętacie zdjęcie, które udostępniłam na Fb i blogu, przedstawiające rudego kotka? Na zdjęciu Rudasek spał w przygabinetowym ogrodzie na fotelu, który przygotowałam dla Klientów, gdyby pojawili się przed czasem i mieli ochotę odpocząć w ogrodzie. Rudasek zagospodarował jednak całą przestrzeń fotela, a Klientka, która czekała na zabieg, siedziała cichutko na trawie, żeby nie przeszkadzać mu w błogim śnie.
Kilka dni po zrobieniu tego zdjęcia Rudzik postanowił wyjść z ogrodu i udać się na wycieczkę.
Było to bardzo niebezpieczne, gdyż Rudasek nie przechadzał się chodnikiem, tylko spacerował po ulicy. Przejeżdżającego tamtędy mężczyznę zaniepokoił widok malucha chodzącego po „kocich łbach”. No cóż… na mojej ulicy cały czas jest taka zabytkowa nawierzchnia.
Mężczyzna zatrzymał się i zabrał Rudaska w przekonaniu, że być może ratuje mu życie. Po jakimś czasie, gdy zorientowaliśmy się, że Rudasek zniknął, rozpoczęliśmy gorączkowe poszukiwania kotka. Na początku liczyliśmy, że gdzieś słodko śpi albo poszedł do sąsiedniego ogrodu i w końcu wróci do domu. Tak się jednak nie stało. Ogarnął nas smutek.
Wydrukowaliśmy zdjęcie Rudaska z informacją o jego zaginięciu i rozwiesiliśmy w kilku strategicznych miejscach w okolicy domu i Gabinetu. Przez cztery dni nikt nie zadzwonił. Dopiero w piątego dnia rano odebrałam telefon. Mężczyzna się przedstawił i zapytał, czy to my zgubiliśmy kotka. Opowiedział mi, gdzie spotkał Rudaska i wytłumaczył, dlaczego zabrał go ze sobą. Pierwszego dnia dał ogłoszenie na Fb w zakładce „Znalezione/zagubione”, ale po dwóch dniach, kiedy nikt się nie zgłosił, a kotek podbił ich serca, postanowili, że zostanie z nimi, a ogłoszenie usunęli.
Do serca przytul psa, weź na kolana kota…
Rudaska polubił ich kotek, a z psem się nawet zaprzyjaźnił. Mimo to mężczyzna zadeklarował, że odda mi Rudaska i w piątek po południu przybył do mnie do Gabinetu. Pierwszego dnia kotek tak tęsknił za pieskiem, że tulił się nawet do szczotki, której włosie widocznie przypominało mu sierść psa, aż w końcu wtulony w nią zasnął. Śmiejemy się teraz, że Rudasek był na tygodniowych wczasach i spotkał przyjaciela. Taka oto historia z happy endem.