Kochani, w tym roku mija dziesiąta rocznica finału Konkursu Kosmetyczka Roku. To dla mnie ważna rocznica, ale nie o tym będę dzisiaj mówić. Kilka miesięcy po wygranej redakcja LNE postanowiła wysłać do mnie na przeszpiegi Sekretnego Klienta. Wszystko było doskonale zaaranżowane i przygotowane w każdym szczególe.
Zadzwoniła do mnie kobieta (redaktorka z LNE) i poinformowała, że chce umówić do mnie na zabieg swojego „męża” Roberta. Krótko i zwięźle opowiedziała o jego skórze. Ustaliłyśmy, że gdy zdiagnozuję jego skórę, to dobiorę odpowiedni zabieg pielęgnacyjny i podpowiem Panu, jak o nią dbać w warunkach domowych. Uzgodniłyśmy termin i godzinę spotkania.
- W dniu spotkania zadzwonił do mnie Pan Robert z prośbą o przypomnienie godziny wizyty, ponieważ zapomniał, a jego żona wyjechała. Sami widzicie, że wszystko wyglądało bardzo realnie. Uwierzyłam we wszystko, tym bardziej, że mój mąż przed każdą wizytą czy to u stomatologa, czy lekarza upewnia się, czy zapamiętał dobrą godzinę. Sądziłam, że Pan Robert to kolejny mężczyzna, który nie przywiązuje wagi do godzin i woli zawsze się upewnić. Byłam wręcz urzeczona tym, że sytuacja przypomniała tę moją domową.
- Pan przybył punktualnie. Spotkanie rozpoczęłam od zdiagnozowania skóry i wyboru zabiegu pielęgnacyjnego. Oczekiwania Klienta pokryły się z oczekiwaniami jego skóry, a zbieg, który na podstawie rozpoznania i rozmowy postanowiłam wykonać, to wielopłaszczyznowa kompozycja oczyszczająca z wykorzystaniem techniki manualnej, oksybrazji, maseczek kojących i rewitalizujących.
- Nie będę się rozpisywać o samym zabiegu, nie o to teraz chodzi. Pamiętam dokładnie przebieg wizyty. Pan był wnikliwy, ale również bardzo naturalny, zadawał rozsądne pytania, interesował się powodem, dla którego właśnie ten zabieg kosmetyczny wybrałam dla niego, był wyraźnie skupiony na udzielanych przeze mnie odpowiedziach…
- Podczas zabiegu chodziły mi po głowie różne myśli co do profesji Klienta, pomyślałam, że być może jest lekarzem, biologiem, fizjoterapeutą. Z jednej strony zadawał sporo pytań, były one bardzo logiczne, a z drugiej – twierdził, że nie zna się na pielęgnacji i że to żona zorganizowała tę wizytę.
- Jedyna sytuacja, podczas której troszkę się zdradził, to ta, kiedy zapytał mnie o wygraną w konkursie i czy jeżdżę samochodem. Spojrzałam na niego zdziwiona, skąd wie o moim zwycięstwie, a on szybko dodał, że żona powiedziała mu, że umawia go do utytułowanej profesjonalistki. Wszystko to „kupiłam” – Pan okazał się po prostu profesjonalnym kosmetycznym asem wywiadu.
- Po zabiegu omówiliśmy pielęgnację domową. Całą wizytę zapamiętałam w niebywale szczegółowy sposób, a pomimo deklaracji, że będzie systematycznie mnie odwiedzał, nie pojawił się nigdy więcej…
- Już nie pamiętam, po jakim czasie dowiedziałam się, że był to Sekretny Klient. Powiedziała mi o tym ówczesna Redaktor Naczelna LNE. Po zabiegu Pan Robert wrócił podobno do redakcji, a zapytany, jak było, odpowiedział, że wszystko w porządku. Gdy koleżanki mu nie odpuszczały i dopytywały o szczegóły, dodał, że naprawdę wszystko było dobrze wykonane.
- O wizycie u mnie napisał artykuł, który zakończył zdaniem: „Uczcie się od najlepszych, oni tak naprawdę pracują”. W swojej relacji z wizyty w Gabinecie tłumaczył, że przesłaniem tej niecodziennej hospitalizacji było spojrzenie na usługę kosmetyczną oczami klienta, tak aby móc ocenić, na jakich czynnikach opiera się działalność profesjonalnego gabinetu i kosmetyczki.
- Pan Robert okazał się doświadczonym trenerem, konsultantem sprzedaży i zarządzania, psychologiem biznesu, ekspertem komunikacji i marketingu branży kosmetycznej. To człowiek rozległej wiedzy i prawdziwy erudyta. Gdy wszystko wyszło na jaw, zrobiło mi się troszkę przykro, ponieważ swoją postawą i wiedzą zdążył już podbudować moją wiarę w wysoki poziom świadomości pielęgnacyjnej mężczyzn.
- Mnie również poproszono o napisaniu artykułu o tej wizycie. Zwykłe „dziękuję” za taką przygodę to za mało.