Edyta Geppert śpiewała: „Życie, kocham cię nad życie”. Piosenka jest piękna i inspirująca! Ale czy zawsze mam ochotę jej wtórować? Otóż nie zawsze, ponieważ nie jestem osobą, która od rana do wieczora zachwyca się życiem.
Jestem aktywna, zawsze mam dużo do zrobienia, co powoduje, że odczuwam zadowolenie z tego, jak żyję, ale niestety nie jestem w skowronkach każdego dnia i o każdej porze. Ale bardzo się staram. Na każdym etapie swojego życia zawsze starałam się robić to co lubię, bo zajmowanie się czymś, co mnie pasjonuje, sprawia, że jestem zadowolona, a nawet szczęśliwa.
Nie chodzi mi oczywiście o to, by oddać się pracy całkowicie i zostać pracoholikiem, tylko o to, by swoje życie fajnie sobie „urządzić”.
Zanim zostałam kosmetyczką, wykonywałam pracę, która powodowała, iż czułam się tak, jakbym miała przyczepioną ogromną kotwicą, która ściągała mnie w dół i trzymała w tym stanie. Gdy się jej w końcu pozbyłam, nabrałam rozpędu i z powodzeniem realizuję swoje cele.
Zanurzyłam się w przyszłości, ale oczywiście NIE bez lęku i obaw. Zmiany w przeważającej ilości przyniosły mi coś dobrego, a może nawet TYLKO coś dobrego. Kiedyś powiedziałam, że to my tworzymy scenariusz swojego życia.
Czy dalej tak uważam? Otóż tak. Siła myśli, konsekwencji, systematyczności, wdzięczności potrafi wszystko. Jestem tego żywym przykładem.
Myśl = magnetyczna energia
Kiedyś przeczytałam, że myśli są magnetyczną energią i mają własną częstotliwość. Powołujemy je do życia i wysyłamy w przestrzeń, a one przyciągają wszystko, co jest podobne. Dlatego gdy nachodzi mnie ochota na narzekanie, to przypominam sobie teorię przyciągania mówiącą, że wszystko co zostało wysłane powraca do źródła. Bojąc się, że ściągnę sobie na głowę jeszcze większe zmartwienia, zmieniam nastawienie. Sama siebie w ten sposób ustawiam do pionu.
Gdzie pieprz rośnie…
Gdy spotykam osobę, która chce zbombardować mnie swoją katastroficzną wizją życia i świata, to zawsze staram się ją przekonać, że świat nie jest taki zły, rozmawiam, a gdy to nie pomaga, zmieniam temat lub wyciągam swoiste koło ratunkowe, którym jest ucieczka przed takim osobnikiem i ulatniam się tam, gdzie pieprz rośnie.
Wierzę nie tylko w to, co zdobyte ciężką pracą i okupione trudem, ale również staram się panować nad własnymi myślami i często robię „porządki” w głowie. Porządkuję myśli, wierząc, że świat, który otrzymał moje najskrytsze marzenia, zrobi mi prezent.