Jest dużo powodów, dla których warto odwiedzić profesjonalną kosmetyczkę i stosować się do jej zaleceń pielęgnacyjnych. Co jest dla mnie najważniejsze w pielęgnacji? Po pierwsze, dbałość o zdrowie skóry, czyli cel pielęgnacyjny, po drugie, dobra kompozycja zabiegowa, po trzecie systematyczność. Oczywiście znalazłoby się jeszcze „po piąte” i „po szóste”, bo kosmetyka ma wiele barw, ale chodzi mi o te najważniejsze wskazania i filary zabiegowe.
Dbanie o siebie, to profesjonalne, ale również, to codzienne domowe, to najlepsza inwestycja w zdrowie, urodę i co bardzo ważne w dobre samopoczucie.
Wszystko dla Waszego dobra i lepszych efektów pielęgnacyjnych
Półki sklepowe uginają się od nadmiaru kosmetyków. Wpadamy na nie w każdej aptece, kiosku, sieciowym czy osiedlowym sklepie, dworcu, lotnisku, a prawdę mówiąc, często dalej nam do zdrowej kosmetyki, niż wtedy, gdy same „kręciłyśmy” kremy w domach czy robiliśmy maseczki ze składników spożywczych. To dawne czasy, ale wspominam je z wielkim sentymentem.
Dziś, gdy profesjonalny gabinet kosmetyczny stanowi wsparcie lub wręcz niekiedy zastępuje gabinet lekarski, kosmetyczki zalecają swoim Klientom stosowanie preparatów w ramach szeroko pojętej profesjonalnej opieki. Sama również wyszukuję takie perełki pielęgnacyjne, aby pomagać w wybieraniu odpowiednich kosmetyków. Zawsze tłumaczę, że moc skóry buduje się przez całe życie. Skóra bezustannie się przebudowuje – proces ten nazywamy regeneracją. Pracują w niej komórki, które wędrują od warstwy podstawnej do rogowej. Gdy procesy zarówno tworzenia, jak i niszczenia (obumierania) są zbalansowane, wówczas właśnie dochodzi do procesu regeneracji. Dlatego warto wspierać tę pracowitą drużynę naskórkową.
Skóra zasługuje na gwiazdkę z nieba
Skóra nie jest w stanie sama obronić się przed działaniem wielu czynników zewnętrznych, a szczególnie szkodliwe jest dla niej działanie promieni słonecznych. Pozostawiona bez ochrony, narażona zostaje na niebezpieczeństwo przesuszenia, a nawet poparzenia. Potrzebuje zatem specjalnej bariery, niezależnie od tego, gdzie przebywamy. Dlatego latem należy koniecznie stosować kremy ochronne. Bardzo często moi Klienci zarzucają sobie, że zbyt skąpo pielęgnują skórę, narzekają na brak systematyczności i konsekwencji w działaniu. W takich sytuacjach nigdy ich nie krytykuję, zawsze wysłuchuję z uwagą i chętnie i cierpliwie tłumaczę, jak pielęgnować cerę. Tłumaczę też, że oskarżanie siebie nie ma żadnego sensu, lepiej przyznać się do błędu wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Mogę serdecznie edukować, a nie zmuszać
Pewnego dnia mój Gabinet odwiedził Klient, który miał bardzo bladą cerę z wielkimi rumieńcami, takimi, jakie widzimy u dzieci, gdy wrócą z zimowego szaleństwa na mrozie. Do tego strefa T była usiana zaskórnikami. Klient opowiedział mi, że rumień odziedziczył po mamie, zaś skłonność do produkcji zaskórników – po tacie. Wiele razy mówiłam o tym, że to, co otrzymamy w genetycznym spadku po przodkach, to jedno, a to, co z tym posagiem zrobimy, to drugie.
Jeżeli u członków naszej rodziny pojawiały się choroby serca, to nie znaczy, że mamy czekać na zawał, tylko podjąć działania prewencyjne, aby go uniknąć i nie przegapić możliwości życia w zdrowiu. Podobnie jest z cerą. Tak jak napisałam, Klient ma dwie wyraźnie=drastycznie różniące się pod względem wyglądu, ale również pielęgnacyjnym, cery. Na tak małym obszarze, jakim jest twarz, musi nauczyć się odczytywać i rozpoznawać oczekiwania skóry.
Klient zapytał, czy profesjonalnymi zabiegami kosmetycznymi, ale bez systematycznej pielęgnacji domowej, uda się zapanować nad jego skórą, ponieważ, jak przyznał, nie lubi stosować kosmetyków. No cóż… Oczywiście, że się nie uda. Tak też odpowiedziałam. Na poparcie tej tezy dodałam, że to tak, jakby do lekarza, po wcześniej wykonanym zabiegu kardiochirurgicznym, zgłosił się pacjent z pytaniem, czy musi przyjmować przepisane mu leki. A jako argumentu użył niechęci do łykania tabletek. Pan tylko się zaśmiał i powiedział: „Tak to się nie da”. Zdradzę Wam w sekrecie, że ten Klient jest lekarzem.
Wydaje mi się, że przekonałam go do korzystania z pielęgnacji domowej. Wcześniej wykonałam odpowiedni zabieg, którego motto brzmiało: „Nie zaszkodzić strefie wrażliwej, nadreaktywnej, ale jednocześnie pomóc strefie zanieczyszczonej, która wymagała odświeżenia”. Jedną ukoić i wzmocnić, drugą oczyścić i znormalizować – takie zadanie postawiłam przed sobą. Teraz, po wielu latach pracy w zawodzie, kreowanie takich zabiegów to dla mnie „bułka z masłem”, ale płynącą z tej pracy satysfakcję miałam zawsze.
Po zabiegu Klient kupił u mnie kosmetyki idealnie dobrane do swojej = swoich cer i z moim błogosławieństwem pojechał do domu, zresztą po długim dyżurze w pobliskiej klinice.
Każde spotkanie z Klientami mojego Gabinetu może okazać się ciekawym materiałem na kolejny artykuł. Każda opowiedziana przez nich historia pielęgnacyjna jest dla mnie niezwykle ciekawa i mogłaby stanowić kanwę niejednej rozprawki. Zapraszam do odwiedzania mojego bloga i lektury artykułów, które dla Was przygotowuję.
Potęga pielęgnacji
Odkąd tylko pamiętam, to zawsze na myśl przychodziła mi lekko dopasowana, zwiewna, idealnie skrojona, jedwabna sukienka. Taki też powinien być idealny zabieg – skrojony na miarę potrzeb i oczekiwań skóry. Zanim przystąpię do pracy i wybiorę = skomponuję odpowiednią pielęgnację dla danej cery, długo myślę nad tym, czego się po nim spodziewam i czego oczekuję, tzn. jakie wyodrębniłam wskazania zabiegowe i jaki problem chciałabym rozwiązać.