Według mnie życie to swoisty maraton z niespodziewanymi przeszkodami i bliżej nieokreśloną metą. Podczas kwarantanny musiałam na nowo rozłożyć swoje siły, emocje, natchnienie, bodźce… Nie tworzyłam iluzji.
Skoncentrowałam się na budowaniu poczucia, że wszystko jest możliwe, zarówno to najlepsze, jak i to najgorsze. I cały czas kolekcjonowałam pozytywne emocje, pracowałam nad sobą, aby być pogodną, pogodzoną z sobą i ze światem. Przed pandemią moje życie przypominało sprint. Aż pojawił się „wirus w koronie”, zatrzymał świat i tym samym zmienił również moją rzeczywistość…
Kwarantanna odmieniła moje życie, ale też utwierdziła w przekonaniu, że dopóki mam wiarę w zwycięstwo i ochotę do podejmowania wyzwań, mam szansę na nowy START.
Gdy podjęłam decyzję o zamknięciu Gabinetu, byłam bardzo zdeterminowana i głęboko przekonana o słuszności swojej decyzji. Jednak po kilku dniach pojawił się lęk, przygnębienie, poczucie bezradności i beznadziejności, które, jak teraz sądzę, były naturalnymi reakcjami na to, co mnie spotkało. Wtedy to, niejako zmuszona zastaną sytuacją i w trosce o siebie i bliskich, musiałam urządzić sobie nową rzeczywistość.
Oczywistym dla mnie było, że wirus może zniszczyć nie tylko moje ciało, ale lęk przed nim na ogromny negatywny wpływ na emocje, a od nich przecież w dużej mierze zależy sukces w czasie epidemii i po jej zakończeniu. Teraz codziennie muszę budować swoją psychiczną moc, a wracając do pracy, stanę oko w oko z biznesową teraźniejszością. To będzie wielka pokwarantannowa przygoda…
Balety w kapciach i z sekatorem ;-)
Na początku kwarantanny, zamiast wpatrywać się w ekran telewizora i sprawdzać podawane co rusz statystyki czy uczestniczyć w wirtualnych spotkaniach branżowych lub należeć do przeróżnych grup internetowych, postanowiłam słuchać mojej ulubionej inspirującej muzyki czy zrobić porządki w zakamarkach domu. Szybko się okazało, że miałam z tego tyle radości, że rozkręciłam się na całego w pielęgnowaniu ogrodu, fotografowaniu, czytaniu… Wszystko to okazało się wspaniałym sposobem do wyrażenia siebie i definiowania uczuć oraz oczyszczenia psychiki z niepotrzebnych emocji.
Sporo pisałam. Kontaktowałam się z koleżankami z branży, za którymi tęskniłam nie mniej niż za pracą. Nasze późnowieczorne pogaduchy były niczym miód na moje serce.
Bardzo często, nie opuszczając swojej „świątyni dumania” = posesji domu, ogrodu i Gabinetu, zapominałam o szaleńczym wirusie. I nagle, jak grom z jasnego nieba, spłynęła na mnie wiadomość, że za dwa tygodnie kończy się kwarantanna. Spanikowałam, byłam przekonana, że jestem„taka nieprzygotowana” do powrotu do pracy ;-)
Ukryta mądrość
Gdy los próbuje skonfrontować nas z niewidzialnym, podstępnym wrogiem, trzeba działać rozsądnie. Tylko jak konfrontować się z niewidocznym przeciwnikiem? Kto jak kto, ale jako kosmetyczka doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Każdego dnia przygotowuję Gabinet na przyjęcie Klientów i dezynfekuję stanowisko pracy, wszelkie narzędzia w taki sposób, jakby czyhały na nie groźne mikroby.
To dobry, wypracowany nawyk, który przenoszę niestety na życie osobiste. Z uporem maniaka obserwuję ekspedientki „żonglujące” rękawiczkami, gdy przechodzą ze stanowiska z serami do kasy, kelnerki, które najpierw przyjmują zapłatę, a następnie, nie umywszy rąk, przynoszą sztućce, w końcu lekarza, który odbiera telefon, a następnie, oczywiście nie dezynfekując rąk, chce obejrzeć moje gardło. To prawdziwy obłęd.
Czas nadziei
Czy mam jakieś postanowienia na czas po kwarantannie? Oj, tak!! Najważniejsze to takie, żeby mniej pracować. Przestrzegać godzin zamknięcia Gabinetu… Do tej pory sprawy pielęgnacyjne i kosmetyczne były na pierwszym miejscu. Moja praca wydawała się niezłomna, ale życie pokazało coś zupełnie innego…
Czy boję się powrotu do pracy z powodu nowych procedur higieniczno-sanitarnych?
Nie boję się żadnych gabinetowych procedur sanitarnych, ponieważ od zawsze pracowałam tak, jakbym prowadziła nie Gabinet Kosmetyczny, ale Klinikę Zakaźną. Wiem, że być może zabrzmi to patetycznie czy górnolotnie, ale bardzo, ale to bardzo dbałam o przestrzeganie wręcz szpitalnych standardów.
To bardzo dobre nawyki w życiu zawodowym, ale jednocześnie potrafią bardzo uprzykrzyć życie prywatne. Ciągle szoruję, przemywam, a preparatów do dezynfekcji powierzchni i skóry używam nie tylko w Gabinecie.
Czy jestem fanką materiałów jednorazowych?
Są takie, które muszą być jednorazowe, nie podlega to żadnej dyskusji. Mam na myśli rękawiczki, gaziki, waciki, patyczki… ale są takie, które poddane obróbce termiczno-parowej w autoklawie są bezpieczne i higieniczne. W pokoju zabiegowym do pedicure wszystkie materiały wykorzystywane do zabiegu są jednorazowe.
W pokoju zabiegowym do pielęgnacji twarzy bardzo lubię stosować ręczniczki materiałowe, które po jednorazowym zastosowaniu piorę w wysokiej temperaturze. W Gabinecie mam pralkę, ponieważ uważam, że pranie wszystkiego na miejscu (ręczników, fartuchów, podkładów i kocyków) jest bardzo wygodne i higieniczne, a przy okazji świadczy o pełnym profesjonalizmie.
Z pewnością zauważyliście informacje, które pojawiają się coraz częściej na stronach internetowych ośrodków wypoczynkowych, gospodarstw agroturystycznych, salonów spa, gabinetów kosmetycznych czy fryzjerskich o tym, jakie środki bezpieczeństwa ich właściciele podejmą po powrocie do pracy. Wszystkie są z pewnością imponujące i budują poczucie bezpieczeństwa, ale pamiętajmy, aby działać rozsądnie, logicznie, odpowiedzialnie i uczciwie stosować się do wytycznych.
Ewa Wasiak – Kosmetyczka Roku 2013
Gabinet Kosmetyczny Łódź Bałuty
ul. Srebrna 33 tel. 601 891 506