Wygrana w Konkursie na Kosmetyczkę Roku 2013 przyniosła mi przyjemność pracy w jury dwóch następnych edycji konkursu. Dzięki temu w 2014 i 2015 roku wybierałam najpiękniej pracujące kosmetyczki.
To była frajda nad frajdy – jako zwyciężczyni pierwszej edycji konkursu znalazłam się po drugiej stronie barykady. Moja przyjaciółka Gabrysia, twierdzi, że nigdy nie powinno się używać słowa ,,barykada”, ponieważ wyłania ono siłą rzeczy broniącego się i jego przeciwnika ;-) Ja tak nie uważam, ale aby się nie spierać o słowa, mogę powiedzieć, że byłam tą oceniającą :-)
Podczas rozmów z pozostałymi Paniami z jury usłyszałam, że jedna z nich nie lubi zdrobnień, typu buźka, oczko, łapeczki, stópki, kocyk… Nie polemizowałam z Nią, tym bardziej, że ja osobiście nie mam nic przeciwko pewnym spieszczeniom…
Kilka dni temu przeczytałam fragment ,,Blogu Niecodziennego” Marii Czubaszek, gdyż nie rozstaję się z Jej książkami. Są u mnie i co jakiś czas wracam do nich z utęsknieniem. To są takie moje osobiste spotkania z Panią Marią. Przeczytałam, że Pani Maria była kiedyś w jury rankingu, którego organizatorem była ,,Gazeta Wyborcza” Polegał on na wyłonieniu najpiękniejszych słów polskich.
Taka klasyfikacja sprowokowała również jedno z kolorowych pism, do poproszenia Panią Marię o podanie tym razem trzech najbrzydszych słów. A dokładnie takich, których wyjątkowo nie lubiła i nigdy nie używała. Wybrała te słowa: wnusia, zajebisty i pieniążki. Jako uzasadnienie podała, że nie ciągnie Jej do wnuś. W słowie ,,zajebisty” nie podobał się Jej czasownik, od którego ten przymiotnik pochodzi. Natomiast co do zdrobnienia ,,pieniążki”, to wolała duże pieniądze.
Pani Maria opowiedziała również historię, że jakiś słuchacz zdzwonił do radiowej Jedynki i powiedziała, że: ,,Pod Szczecinkiem jest wypadeczek. Ciężaróweczka uderzyła w autobusik i są koreczki”. Mojej ulubionej dziennikarki nie zdenerwował nawet ,,autobusik”, tylko że przez te cholerne zdrobnienia nie wiedziała, czy chodzi o drogę do Szczecina, czy Szczecinka. A w radiu mówią, że ,,wstajesz i wiesz”…
Gdy to przeczytałam, byłam rozbawiona do rozpuku. Przyszła mi na myśl refleksja, że może rzeczywiście warto pilnować zdrobnień. Gdy wykonuję zabieg pielęgnacyjny twarzy i omawiam z Klientami zaplanowane działania kosmetyczne, bardzo często mówię ,,buźka”. Moja Asystentka zaś regularnie podczas pedicure używa wyrazu ,,stópki”. Natomiast pisząc nigdy nie używam zdrobnień.
Moja Przyjaciółka Olga nie lubi słowa ,,pieniążki”, ale z kolei zapytana, czy mogę zdrabniać słowa w Gabinecie (Olga wie, że czasami spieszczam), powiedziała, że uwielbia moje zdrabnianie. Dodam tylko, że Olga nie jest osobą, która ma skrupuły w powiedzeniu prawdy prosto w oczy prawdy i gdyby uważała inaczej, wyraziłaby to szczerze.
Niewątpliwie to gabinetowe zdrabnianie ma swój cel – podkreślam w ten sposób moje życzliwe nastawienie do Klientów i fakt, że w danej chwili są dla mnie najważniejsi jak… dzieci. Mogę jednak z czystym sumieniem powiedzieć, że pieszczotliwych wyrazów trzeba używać z umiarem i stosownie do sytuacji. Dowiedziałam się, że zdrabnianie jest cechą gwary łódzkiej :-)
Pozdrawiam NAJserdeczniej :-)