Oczyszczanie cery naczyniowej to pielęgnacyjny kompromis, ale zawsze podszyty zdrowym rozsądkiem. O oczyszczaniu i pielęgnacji cery naczyniowej napisałam tyle, że trudno wymyślić coś zaskakującego, a rozsądnego – jeszcze trudniej. Jednak na temat oczyszczania tego typu cery chętnie się wypowiem. Wykonywać czy nie wykonywać?
Oto bardzo ważne pytanie pielęgnacyjne. Odpowiadając, w dużym skrócie, powiedziałabym, że wszystko zależy od stanu cery naczyniowej oraz od tego, na ile jest zanieczyszczona i czy faktycznie wymaga zabiegowego (profesjonalnego) doprowadzenia do świeżości.
- Zdarza się, że podczas diagnozowania cery odkrywam, że Klient ma cerę bardzo zanieczyszczoną i jednocześnie naczyniową. Z jednej strony wymaga ona oczyszczenia z pełną procedurą zabiegową, m.in. z techniką manualną, którą bardzo cenię, z drugiej zaś – boryka się z problemem kruchości ścian naczyń.
- Dziewięćdziesiąt procent mojej pracy to wykonywanie zabiegów pielęgnacyjnych i czekanie na ich efekty. Jestem trochę jak maratończyk, bo codziennie pracuję w gabinecie, pielęgnuję Wasze skóry, a Gabinet to moja „siłownia” i „warsztat” zarazem. W pracy zabiegowej dotykam wiele skórnych granic, wielokrotnie dyskretnie je przekraczam, testuję i sprawdzam skórę, to wszystko wymaga DOŚWIADCZENIA, wiedzy, świadomości – to moje narzędzia, którymi posługuję się na co dzień. Wszystkie one bardzo przydają się przy pielęgnacji cery naczyniowej. Już wyjaśniam, o co konkretnie mi chodzi.
- Nie chcąc bagatelizować obowiązujących przeciwwskazań zabiegowych, po zbadaniu cery tłumaczę, że ze względu na popękane naczynka czy ich delikatność mogę zaproponować zabieg oczyszczający, ale bez wykorzystania technik manualnych, mechanicznych. Dodaję również, że zabieg odświeży skórę, pomoże odbudować naturalną barierę ochronną naskórka, ułatwi absorpcję składników aktywnych, które nałożę w dalszej części zabiegu: nawilżających, uszczelniających i wzmacniających ściany naczyń.
- Klienci jednak nie chcą takiego zabiegu, ponieważ znają swoją cerę i wiedzą, że nie rozwiąże on problemów oraz nie spełni oczekiwań. Dodają, że cera potrzebuje prawdziwego oczyszczenia, a mówiąc „prawdziwego oczyszczania”, mają na myśli pełną procedurę zabiegową, tj. z wykorzystaniem oczyszczania manualnego.
- Im dłużej żyję i pracuję, tym bardziej wsłuchuję się w potrzeby Klientów. Skoro dany Klient zna swoją skórę (a to już coś, ponieważ wiele osób ma dość słabą świadomość jej potrzeb), to ja powinnam odpowiedzieć na te wymagania i zaproponować coś specjalnego.
- Moje zadanie polega na nadaniu zabiegowi takiego kształtu, który będzie kompromisem – oczyści skórę, ale również skutecznie wzmocni kruche naczynka, a w najgorszym przypadku nie zaszkodzi im! „Czy to się uda?” – zapyta ktoś. Musi się udać! Wystarczy mądrze podejść do sprawy.
Zabieg wzmacniający i odświeżający
- W takich sytuacjach tak prowadzę zabieg, aby ciepło wydobywające się z wapozonu było
sprzymierzeńcem, a nie przeciwwskazaniem. Na strefę naczyniową nakładam gruuubą warstwę maski wzmacniającej, zaś na tzw. strefę T – standardowo – maskę rozpulchniającą. Ciepła para wodna staje się swoistym nośnikiem składników aktywnych niezbędnych do odżywienia strefy wrażliwej, zaś strefę zanieczyszczoną skutecznie zmiękcza.
- Jednak każdorazowo przeprowadzam indywidualny bilans zysków i strat. Są takie cery, przy których taki kompromis jest ryzykowny ze względu na zaawansowany proces degradacji ścian naczyń. Są również takie, dla których okazuje się złotym środkiem. Sama decyduję, czy podejmę się wykonania takiego zabiegu, ponieważ to ja odpowiadam za bezpieczeństwo i zdrowie skóry. Z tego rozliczają mnie Klienci. Asertywność jest ważną cechą kosmetyczki!
- Wszystko zależy od doświadczenia, stażu pracy i wiedzy. W swojej pracy jestem terapeutką,
rzemieślniczką i artystką. Pamiętam o tym zawsze, gdy komponuję kolejny zabieg, każdorazowo
zaczynam (niby) od początku, ale ten początek, po tak wielu latach pracy ze skórą, za każdym razem
jest inny. Kluczowe jest zrozumienie potrzeb danej skóry, a naczyniowej – szczególnie.